Skutkiem zapłodnienia in vitro jest odczłowieczenie aktu prokreacji, który do tej pory był związany z uczuciem, intymnością i bliskością drugiej osoby, teraz zaś elementami procesu zapłodnienia stają się laboratoria, probówki, pipety, strzykawki czy pojemniki z ciekłym azotem. Jean Testart, ateista, twórca metody in vitro, teraz jej zagorzały przeciwnik

Dzieci z probówki – ateista, twórca metody in vitro jest jej przeciwnikiem

Skutkiem zapłodnienia in vitro jest odczłowieczenie aktu prokreacji, który do tej pory był związany z uczuciem, intymnością i bliskością drugiej osoby, teraz zaś elementami procesu zapłodnienia stają się laboratoria, probówki, pipety, strzykawki czy pojemniki z ciekłym azotem. Jean Testart, ateista, twórca metody in vitro, teraz jej zagorzały przeciwnik

Tematem czerwcowego numeru miesięcznika Egzorcysta jest opętanie ekspiacyjne. Możemy przeczytać znaną historię Anneliese Michel, jak również historię opisaną przez ks. Karola Starczewskiego opętania Polki o imieniu Agnieszka. W jednym, jak i w drugim przypadku demony opętały te kobiety  i nie mogły z nich wyjść pomimo stosowania egzorcyzmów przez księży. W przypadku Anneliese demony krzyczały Chcemy wyjść! Chcemy wyjść! Nie wolno nam z niej wyjść. Były zatrzymywane w jej ciele, aby nie mogły kusić innych osób w świecie. W przypadku Agnieszki okazało się, że są w niej blokowane po to, by nie mogły być przy osobach planujących aborcję. Te dwie historie jak i kilka innych artykułów szczerze polecam ludziom, którym temat opętania ekspiacyjnego jest obcy.

W tym numerze zaciekawił mnie również tekst Grzegorza Górnego Twórca „Człowieka przezroczystego” o Jeanie Testart, twórcy metody in vitro.

Jan: Czy dziecko, które powstaje metodą in vitro po to, aby poprzez krew pępowinową była możliwe uleczenie już żyjącego dziecko to dobry pomysł? To takie szlachetne, może nic w tym złego. Diabeł: Rodzicie robią to z miłości do dziecka. Chcą, aby było zdrowe. Anioł: Po pierwsze już sama metoda in vitro jest niegodna. W przypadku dziecka-leku jest stosowana selekcja embrionów, wybiera się najlepsze, a gorsze się niszczy. Wszczepia się matce 3-4 embriony, a jak więcej niż jeden się przyjmie to pozostałe są zabijane (wykonywana jest aborcja). Już samo to nie pozwala na akceptację tej metody. Poza tym tak przedmiotowe traktowanie dziecka jest nieetyczne. Powołuje się dziecko nie dla niego samego, ale dla zdrowia innego dziecka.

Dziecko-lek

Jan: Czy dziecko, które powstaje metodą in vitro po to, aby poprzez krew pępowinową była możliwe uleczenie już żyjącego dziecko to dobry pomysł? To takie szlachetne, może nic w tym złego. Diabeł: Rodzicie robią to z miłości do dziecka. Chcą, aby było zdrowe. Anioł: Po pierwsze już sama metoda in vitro jest niegodna. W przypadku dziecka-leku jest stosowana selekcja embrionów, wybiera się najlepsze, a gorsze się niszczy. Wszczepia się matce 3-4 embriony, a jak więcej niż jeden się przyjmie to pozostałe są zabijane (wykonywana jest aborcja). Już samo to nie pozwala na akceptację tej metody. Poza tym tak przedmiotowe traktowanie dziecka jest nieetyczne. Powołuje się dziecko nie dla niego samego, ale dla zdrowia innego dziecka.

Rozumiem ból rodziców przy przeżywaniu choroby dziecka. Ale czy ktoś w ogóle myśli o tym dziecku, które się powołuje do życia? W momencie kiedy się dowie, że powstał tylko po to, aby uratować swojego brata czy siostrę nie będzie to na pewno dobre dla niego. Dzięki krwi pępowinowej ratuje się to dziecko, które jest już na świecie. To oznacza, że podczas porodu myśli się zapewne głównie o ratowaniu dziecka, a nie o tym, że przychodzi na świat nowe. Pierwsze takie dziecko urodziło się we Francji w 2011 roku. Konferencja Episkopatu tego kraju wydała w tamtym czasie oświadczenie, w którym czytamy między innymi: „Zgoda na używanie bytu ludzkiego, całkowicie bezsilnego, w celu leczenia, jest aktem niegodnym człowieka. Poczęcie dziecka w celu użycia go – nawet po to, by leczyć – nie szanuje jego godności.” Oby w Polsce nikt nie myślał o rozpowszechnianiu na szeroką skalę takich rozwiązaniach. A czy Wy rozumiecie w jakimś sensie rodziców chorego dziecka, którzy decydują się na dziecko-lek?